Tego dnia, w 1905 roku, urodził się Carl David Anderson, amerykański fizyk. Badał promieniowanie kosmiczne pod kierownictwem Roberta Millikana (ten od wyznaczenia ładunku elementarnego). W tak doborowym towarzystwie, aż się prosiło aby coś odkryć – i tak, w 1932 roku badając cząstki naładowane wpadające do komory mgłowej stwierdził, że jeden ze śladów, który obserwuje powinna zostawić cząstka o parametrach takich jak elektron, tyle że o dodatnim ładunku elektrycznym. Ponieważ Anderson dobrym naukowcem był, nie zakończył na tym. Bawiąc się naświetlaniem promieniami gamma swoich próbek, wykazał jednoznacznie, że taka cząstka istnieje. „Całkiem przypadkowo" okazało się, że 4 lata wcześniej Paul Dirac przewidział dokładnie taką samą cząstkę i w ten sposób potwierdzono istnienie antymaterii z jej pierwszym przedstawicielem – pozytonem. Za to odkrycie w ekspresowym tempie, bo już w 1936 roku Anderson odebrał Nagrodę Nobla. W tym samym roku odkrył też masywniejszego krewniaka elektronu – mion. I tu pojawił się problem, ponieważ tego to już nikt się nie spodziewał i żadna teoria tego nie przewidywała, przez co wywołał niemałą konsternacje w branży, wymuszając przebudowanie ówczesnych modeli 😉